Teraz korekta jest jakby łatwiejsza. W czasach carskiej Galicji straszliwie potknął się zecer, a korektor przepuścił zdanie: "Gdy pociąg wiozący Najjaśniejszego Pana wjechał na stację, na peronie srali w przepisowych pozycjach dowódca garnizonu, naczelnik stacji, jego żona i radni miejscy".
Łatwiejsza i jakże bezpieczna ( brak Najjaśniejszego Pana, w restauracji " Pod kielichem" w Pradze, na mankietach od koszuli szpicel niczego już nie notuje a jeżeli robi notatki to zapewne na dyktafonie?